Kilka tygodni temu wybrałem się z małżonką na najnowszą odsłonę Ant-Mana. Pomyślałem sobie: po kiepskiej Czarnej Panterze: Wakanda Forever, beznadziejnym Thorze z grzmotami oraz całkiem strawnym Eternals (obejrzałem w ramach poprawy humoru po Czarnej Panterze), czas naprawić statystyki i pójść na pewniaka, na Ant-Mana.
W wyniku następujących po sobie wydarzeń nasi bohaterowie trafiają do wymiaru kwantowego, z którego to w poprzedniej części uratowana została Janet Van Dyne. Okazuje się, że w wymiarze kwantowym na naszych bohaterów czyha ogromne niebezpieczeństwo stanowiące zagrożenie nie tylko dla nich samych, ale również dla całego wszechświata.
A czym jest ten wymiar kwantowy zaprezentowany przez Marvela? Jest to swego rodzaju groteskowo zniekształcona rzeczywistość, w której w pewnego rodzaju symbiozie żyją organizmy żywe i syntetyczne. Latające domy, glutowate jestestwa ze świadomością, porywcze maszyny.
Gdy tylko ujrzałem wykreowany przez Marvel wymiar kwantowy, moje skojarzenia poszybowały bezpośrednio do Gwiezdnych Wojen i sceny w kantynie w Nowej Nadziei. I mam wrażenie, że twórcy nowej części Ant-Mana bardzo mocno wzorowali się na motywach z Gwiezdnych Wojen. Uwaga mały spoiler: bo z czym może skojarzyć scena w której nasi bohaterowie znajdują się w obcym miejscu, idą do zaprzyjaźnionego gościa, siadają do jego stołu i nagle okazuje się, że ten gość ich sprzedał największemu złoczyńcy Nie kojarzy Wam się ta scena z taką jedną bardzo znaną i lubianą wśród fanów Gwiezdnych Wojen? Natomiast drugim skojarzeniem, bliższym graczom, to ten świat przedstawiony w grze Marvel’s Guardians of the Galaxy.
Ant-Man i Osa: Kwantomania to lekkie kino nafaszerowane surrealistycznymi motywami, które nie do końca są przekonywujące. Dla mnie, niektóre momenty filmu były po prostu żenujące:)
To, że Marvel odwalił kawał dobrej roboty tworząc mnóstwo fajnych filmów, jest oczywistością. Oczywistym jest również, że po Endgame, Marvel zalicza więcej wpadek kinematograficznych. I w takich momentach mówię sobie: Grzegorz, nie psuj sobie dobrych wspomnień i nie oglądaj nowych Marvelów. Obejrzyj sobie dziesiąty raz Avengersów!
Do końca nie rozumiem również sensu wrzucania na siłę starszych, wysłużonych aktorów, którzy swoje lata świetności mają już dawno za sobą. W Ant-Manie również będzie taki aktor, praktycznie jednej sceny.
Zatem czy warto wybrać się na Ant-Mana i Osę: Kwantomania? Z jednej strony tak, bo to film lepszy od Wakanda Forever. Z drugiej strony, jeżeli spodziewacie się świeżości rodem z pierwszego Ant-Mana, to się zawiedziecie.
A Wy oglądaliście najnowszego Ant-Mana? Jakie są Wasze wrażenia po obejrzeniu tej produkcji? A może w ogóle nie zamierzacie?
Jeden komentarz
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Jedyneczka była całkiem przyjemna. Ale nie ciągnie mnie do drugiej części. Obejrzę kiedyś przy okazji jak spadnę na pilota i tyłkiem włączę ant-man 2 😀