💥Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge jest jak ten konkretny zapach, który przypomina ci lata młodości i całkowitej beztroski. Wdychasz go, odlatujesz i szybko wracasz do rzeczywistości. A potem czekasz z utęsknieniem kiedy się pojawi po raz kolejny💥

Jakbym zapytał Was, kiedy ostatni raz mieliście styczność z grami typu beat’em up, zapewne duża część z Was powiedziałaby, że nie pamięta. Inni odpowiedzieli by, że będąc młodym grając w kadilaki na jakimś dworcu, a jeszcze inni by zapytali: a to jeszcze takie gry produkują? Zadałem sobie takie pytanie i odpowiedź brzmiała: przeszło rok temu kiedy to spotkałem się w krakowskim muzeum gier wideo z jednym z naszych obserwatorów.

Wydawałoby się, że gatunek beat’em up podzieli losy RTSów, ale nagle pojawia się na białym rumaku Tribute Games i serwuje nam chodzonego kąska wyrwanego klimatem prosto z salonów gier lat 90tych. Czy warto poświęcić grze czas, która niby jest jedną nogą w latach 90tych a drugą w XXI wieku? Przekonacie się o tym z poniższej recenzji, na którą zapraszam.

Gry, w których idzie się w prawo i eliminuje po drodze hordy przeciwników to znak rozpoznawczy salonów gier rozpalających wyobraźnie nie jednego z nas w tamtych latach. Chociażby takie klasyki jak Street of Rage, Golden Axe czy Cadillacs and Dinosaurs spowodowały, że całe kieszonkowe otrzymane od rodziców dość szybko znajdowały nowego właściciela: nieubłaganą maszynę arcade wykrzykującą z kineskopowego ekranu: Insert Coin! Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder’s Revenge przygotowane przez Tribute Games to swego rodzaju hołd tamtym czasom i staro szkolnej chodzonej bijatyce.

Gra na nostalgii ktoś mógłby rzec. Jasne! Czy to źle? Broń Boże! Otrzymaliśmy od twórców wszystko to, co kiedyś nas kręciło:

przebojowi bohaterowie ✅

zmasowane ataki przeciwników ✅

pixelowy anturaż ✅

walki z wymyślnymi bossami ✅

różnorodne miejscówki✅

nieskomplikowany system walki✅

średnio interesująca nas historia✅

możliwość gry w co-opie✅

ogólny chaos na planszy✅

TMNT: Shredder’s Revenge oferuje nan dwie formy rozgrywki. Pierwsza to typowe story. Wybieramy jednego bohatera i przechodzimy wątek fabularny. Tutaj możemy w zasadzie umierać bez żadnej kary. Przeciwwagą do tego trybu jest Arcade, który jak w przypadku automatów nie zna słowa litość. Dostajesz w czambuł, rozpoczynasz od początku.

Czym byłby beat’em up bez możliwości grania w kooperacji. To jest ten kluczowy factor X powodujący, że tak lubimy tego typu gry. TMNT oferuje nam możliwość przejścia gry w pojedynkę albo w kooperacji, do czterech graczy zarówno tych spotkanych na łączach internetu jak i tych siedzących na kanapie. Osobiście wypróbowałem grę na łączach i powiem Wam, że gra się mega miodnie. O to w tym właśnie chodzi. I szczerze mówiąc nie widzę powodu, by przechodzić tytuł kolejny raz solo.

Oprawa audio wizualna.

Tutaj nie ma za bardzo do czego się przyczepić. Płynność jest. Pixele są. Kolory są. Dźwięki wydobywane z głośników nad wyraz najntisowe są.Wszystko na swoim miejscu. Swego czasu uruchomiłem TMNT na mojej maszynce arcade, w której mam zainstalowany ekran kwadratowy. I powiem Wam, że taka głupotka, a robi szalenie wielką różnicę. Na kwadracie czujesz, że grasz w arcade’a. Dodatkowo w systemie, na którym gram jest możliwość implementacji przeplotu ekranu by jeszcze bardziej czuć tamten klimat! Na panoramie ten klimacik lekko ulatuje. Nie wspomnę o kontrolerze:) Żeby była jasność. Nie chcę być źle odebrany, ale jeżeli mam w zasięgu oryginalny tytuł i możliwość ogrania go na kwadratowym ekranie (ze specyficznym przeplotem) i na gale i przyciskach dźwięcznie dających o sobie znać, to nie do końca jestem przekonany do grania na padzie i panoramie:)

Ostatnio w ramach Prasówki wrzuciłem informację, że gra która m.in. jest oferowana w Game Pass i uwzględniając koszta jego pozyskania (4 zł), Żółwie Ninja znalazły ponad 1 milion nabywców w ciągu….1 tygodnia od dnia premiery. Wydaje mi się, że jest to solidny argument odpowiadający na pytanie czy gatunek Beat’em up jest potrzebny i pożądany. Jest jak cholera!

Mój werdykt jest jednak nieoczywisty. Pomimo rozpływania się nad tytułem muszę stwierdzić, że jako gra single player w MOJEJ ocenie nie broni się. Jest po prostu nudno. Szalenie nudno. Natomiast jako gra kooperacyjna (w szczególności z kimś na kanapie) w MOJEJ ocenie tytuł jest szalenie miodny i grywalny! Dzięki Bogu za dostęp do internetu i wspaniały matchmaking. I dzięki Bogu za duszyczki na tym page’u, którzy chcą zagrać ze mną:)

Zapraszam również do galerii z gry:

Jeden komentarz

Dodaj komentarz