Maniac Mansion, Teenagent, Ace Ventura, Discworld, Kajko i Kokosz, Monkey Island, Gabriel Knight to tylko niektóre przygodówki point and click, powstałe w latach 80tych oraz 90tych. Każda z wyżej wymienionych pozycji odniosła ogromny sukces. Nie dziwne, że kolejny producent, a dokładnie Revolution Software w 1996 r. dorzuca kolejny nietuzinkowy tytuł w tym jakże płodnym okresie: Broken Sword: The Shadow of The Templars.

Z Broken Sword jest jak z Another World, raz na jakiś czas powstaje port bądź remake na kolejne, nowsze już platformy. Nie inaczej stało się z tytułową pozycją, którą ogrywałem na… Nintendo DS. Kojarzycie tę konsolkę? Taki portfel, z dwoma ekranami i masą miodnych gier rytmicznych i oczywiście…pokemonów!. Przenosiny Broken Sword na NDS datowane są na rok 2009 r. A więc 13 lat po premierze gry na komputery stacjonarne. Dla rynku gier wideo to całe stulecia. Przekonajmy się jak i czy w ogóle to wypaliło.

W oczy od razu rzuca się dopisek do tytułu: Director’s Cut, co oznacza, że w wersji na przenośną konsolkę dostaniemy dodatkowy kontent, którego nie było w dniu premiery. Brzmi świetnie.

Akcja Broken Sword na konsoli Nintendo DS. zaczyna się od zabójstwa wpływowego paryskiego polityka. Świadkiem zabójstwa jest niejaka Nicole Collad, reporterka pragnąca z jeszcze żywym politykiem przeprowadzić wywiad. I w ten oto sposób sami wplątujemy się w niedostrzegalną jeszcze przez Nicole, aferę. Na domiar złego, zamordowany był przyjacielem ojca Nicole, tak więc chęć rozwikłania zagadki zabójstwa będzie naszej kobiecie bardziej osobista. Zatem już na samym początku widzimy, że mamy do czynienia

z wersją rozszerzoną gry, gdzie tej sceny w pierwowzorze nie było. Dobę później, w drugiej części Paryża, w mało przyjemnych okolicznościach poznajemy niejakiego George’a Stobbarta turystę z zamiłowaniem do intryg i rozwiązywania zagadek detektywistycznych.

Daleko idącym nieporozumieniem byłoby szczegółowe recenzowanie gry, którą każdy z nas doskonale zna i pamięta. Pokrótce, mamy do czynienia z pomnikiem historii gier przygodowych typu point&click. Jednak, jak da się zauważyć, konsola Nintendo DS pozwala podejść do tego tytułu w troszkę inny sposób. Mamy dwa ekrany. Na górnym wyskakują przerywniki filmowe i tła nawiązujące do miejscówki w której się znajdujemy. Dolny ekran to ten ekran na którym robimy tzw. point&click. Jednak z lekką nutką nowoczesności: nie jeździmy myszką po ekranie, a celujemy w pożądane miejsce rysikiem. I muszę powiedzieć, że ,,czucie” tytułu jest wyśmienite. Kierowanie bohaterami jest intuicyjne, rozwiązywanie zagadek związane z przesuwaniem elementów bardziej miodne. Muszę również stwierdzić, że ten tytuł nie przyjąłby się na konsoli, która nie byłaby dostosowana do swobodnego operowania kursorem myszki, np. na takim Playstation Portable. Po kilku godzinach, przyjemność zastępowana byłaby irytacją.

Oceniając grafikę omawianego tytułu należałoby powiedzieć: jest w porządku. Rewolucji nie ma. Jednakże, rysowane przygodówki lat 90tych przez długie lata bronią się swoją jakością i do dziś ukazują kunszt. Gry trójwymiarowe z tamtych lat, odpalane współcześnie, często powodują eksplozje oczu, i to w negatywnym rozumieniu. Wspomnę tylko, że za grafikę w Broken Sword stoi niejaki Dave Gibbons – poważany artysta komiksowy (np. Watchmen).

To co mnie osobiście uszczęśliwiło to oprawa audio, w szczególności głosy podkładane przez poszczególne postacie. Niebywała sprawa z uwagi na fakt, że w grach Nintendo co do zasady nie wypowiadały swoich kwestii dialogowych, co w mojej ocenie jest elementem bądź co bądź kastrującym dany tytuł.

Istotnym elementem całej serii jest nietuzinkowy humor oraz rozbudowane dialogi postaci występujących w grze. Nie raz George czy Nicole rzucą ciętą ripostą, która rozłoży nas na łopatki. Dzięki tym dwóm elementom gra nabiera głębi, czyniąc ją nie tylko kolejną pozycją do przejścia – w pewnym momencie łapiemy się na tym, że George i Nicole stają się nam bliżsi i zżywamy się z przygodą.

Czy gra jest grywalna w 2020 roku? Jak najbardziej tak! W

szczególności warto wypróbować tytuł na innym sprzęcie niż PC, np. właśnie Nintendo DS.

Dodaj komentarz