Austriackie studio Broken Rules (2009) znane z produkcji gier indie, w 2017 r. ukazało światu kolejną produkcję o tytule Old Man’s Journey, która zadebiutowała pierwotnie na Androidzie/iOS oraz komputerach osobistych, zaś w roku 2018 pojawiła się na Playstation 4 oraz Nintendo Switch.
Gra wita nas sielankową scenerią. Słoneczny, pięknie zapowiadający się dzień. Ptaszki ćwierkają, trawa ugina się pod naporem letniej bryzy. Niespodziewanie, do naszego głównego bohatera przychodzi list. List wywołujący bezwzględną potrzebę spakowania kilku rzeczy i wyruszenia w podróż. Dla nas tajemniczą podróż. Ale dla bohatera tak jakby wyczekiwaną.
Tytuł gatunkowo to point and click. Ale nie taki znany z lat 90tych. Tutaj nic nie zbieramy, nie używamy przedmiotów do interakcji oraz nie rozmawiamy z napotkanymi postaciami. Zatem jest to point and click ale z przewrotem. W grze co do zasady poruszamy się horyzontalnie. Kluczowym dla produkcji jest ….tło stanowiące barwne ścieżki, pagórki, mosty, dróżki, które mamy możliwość dopasowywać wertykalnie tak, by ścieżka na której stoimy miała punkt styku z następną w kolejności. Jeżeli znaleźliśmy punkt styku to możemy przejść tak jakby w głąb tła, na tę właśnie ścieżkę. Oczywiście w grze wystąpią również etapy w których będziemy szli z oddali by spotkać się na pierwszym planie. Nie powiem, pomysł z użyciem drugiego, trzeciego czy nawet czwartego planu jest ciekawym podejściem mającym na celu maksymalne wykorzystanie planszy gry.
Naszemu bohaterowi, w trakcie podróży będą towarzyszyły wspomnienia, wywoływane różnego rodzaju napotkanymi sytuacjami. A to powiew wiatru, a to widok starej latarni. Wspomnienia te będą nakreślały mniej więcej przeszłość naszego bohatera i jego najbliższych. Jego marzenia, wzloty i niestety upadki. Bo wbrew pozorom ta gra to opowieść o człowieku, który DOKONAŁ wyboru. Czy słusznego? Dla każdego odpowiedź będzie inna. I ten element jest w mojej ocenie motorem napędowym tego typu gier. Twórcy ukazują ci wizję, która nie ma jednoznacznej odpowiedzi czy wyjaśnienia. To od ciebie zależy jak ją przyjmiesz. Z aprobatą albo wręcz przeciwnie.
Co to w tego typu produkcjach powinno funkcjonować to funkcjonuje. Bardzo podobało mi się połączenie lekkiej sielankowej oprawy audio w kontekście ciężkich zagadnień ujawnianych w kolejnych retrospekcjach. Mam wrażenie że miało to na celu stanowić przekaz: stało się. Niczego nie jestem w stanie zmienić. Zatem cieszmy się tym co mamy i doceniajmy każdą chwilę.
Sądzę, że w ramach tej maksymy, jestem w stanie polecić Old Man’s Journey. Toż to zaledwie półtorej godziny, które będzie zdecydowanie dobrze spożytkowane.