Jeżeli odpalam Netflixa to zazwyczaj aby obejrzeć jakiś klasyk albo jakiś dokument. Rzadko jest to nowa produkcja czy reality show. Chociaż Dmuchacze Szkła byli super!

Całkowicie przypadkowo trafiłem na program o nazwie: Silni i sprawni: Starcie stu. Zanim opowiem o tym programie, zarządzę parę zdań wstępu.

Kojarzycie Squid Game z września 2021 roku? W zamknięciu przetrzymywano grupę ludzi, którzy nie do końca radzą sobie z życiem. Otrzymali propozycję wygrania ogromnej sumy pieniężnej mogącej odmienić ich dotychczasowe żałosne życie. Był jeden haczyk. Każdy z ,,graczy” musiał uczestniczyć w różnego rodzaju zabawach, których nagrodą było zachowanie życia. Porażka oznaczała śmierć. Był to serial produkcji południowo koreańskiej i przyjął się raczej pozytywnie. Na pewno był swego rodzaju nowością.

Ta sama Południowa Korea wpadła na jeszcze jeden pomysł: stworzyć swego rodzaju ugrzeczniony Squid Game. A nazywa się on: Silni i sprawni: Starcie stu. Wymagający turniej sprawnościowy, w którym setka doskonale wysportowanych zawodników i zawodniczek rywalizuje o trofeum i nagrodę pieniężną.

Do programu zaproszono 100 atletów: mistrzów olimpijskich, judoków, wspinaczy, akrobatów, ciężarowców, gwiazdy fitness, ratowników górskich, wojskowych czy nawet wysportowanych modelów i influencerów. Każdy z zaproszonych gości musiał wziąć udział w dyscyplinach sprawdzających siłę, spryt i kondycję. Ten który zwyciężał, przechodził dalej. Ten, który przegrywał odpadał z teleturnieju.

Całość reality show została utrzymana w klimacie Squid Game. Zatem otrzymamy powściągliwość w przekazie. Prowadzący to jakiś wyzuty z emocji głos wydobywający się z głośników. Osób dbających o bezpieczeństwo w zasadzie nie widać, a jak już to są zamaskowani. Pierwszy plan to tytułowa setka atletów i fantastycznie przygotowane areny, bądź co bądź walki. Odnośnie walki, z jednej strony do czynienia mamy z dyscyplinami, które wymagają pewnego rodzaju sprawności i samozaparcia, ale pojawią się również batalie, w których zawodnicy staną naprzeciw siebie. I muszę Wam powiedzieć, że ten który trzymał pieczę nad arenami i dyscyplinami sprawdzającymi sprawność wykonał kawał dobrej roboty.

Dla przykładu opiszę Wam pierwszą bitwę. Setkę uczestników podzielono na dwie grupy po 50 osób. Każdą z tych osób ustawiono w kwadracie w metrowych odstępach od siebie. Nagle znad głowy zjeżdża rusztowanie. Zadanie: złapać się metalowej konstrukcji tak aby jak najdłużej wytrzymać bez upadku. W momencie rozpoczęcia konkurencji wszyscy łapią się metalowej konstrukcji i unoszą pod sufit. A pod nimi, dotychczasowa podłoga się rozjeżdża i pojawia się dość głęboki akwen wodny do którego spadną ci, którzy się nie utrzymają. Już w pierwszej dyscyplinie odpadła połowa zawodników! Squid Game, tfu znaczy Starcie stu to też gra psychologiczna i sprawdzenie tego kto jakim jest człowiekiem. W pewnym momencie atleci będą mogli wybrać sobie przeciwnika do konkretnej konkurencji i nie zabraknie tam kontrowersji. Bardzo ciekawa i udana zabawa konwencją.

Program składa się z 9 odcinków, trwających po mniej więcej godzinę. I powiem Wam szczerze, że bawiłem się świetnie! Chyba tego potrzebowałem!

2 komentarze

  1. obiło mi się to o oczy na netflixie, i tak wlasnie myslalam w pierwszej chwili, ze pewnie chodzi o eliminacje. tylko nie do konca wiedziałam co i jak. fajnie, ze to opisałes, pewnie przysiąde do tego – uwaga- magiczne „kiedyś na pewno” 😀

Dodaj komentarz