Przez wiele lat wzbraniałem się przed grami, w których gramy na bongosach, skreczujemy jak Disk Jokej czy wywijamy na gitarze. Uważałem je za stratę czasu, bo przecież w tym momencie można nauczyć się grać na prawdziwym instrumencie.

Mój mózg wzbraniał się przed grami tego typu, aż do wypuszczenia przez Neversoft, Guitar Hero 3. Trzy lata wcześniej Slash z Duffem McKaganem, Mattem Sorumem, Davem Kushnerem oraz Scottem Weilandem (Alice in Chains) zakładają zespół Velvet Revolver i wydają płytę Contraband. Stary dobry rock, który może poza wokalem Weilanda (śp.) bardzo mi podpasował. Natomiast w 2005 r. Axl Rose ze SWOIM Guns N Roses przyjeżdżają do Warszawy na koncert. Byłem, fajne widowisko, poza wokalem Axla. I szkoda, że nie zobaczyłem na żywo Bucketheada oraz Robina Finka. Zamiast tego dostałem Bumblefoota. Te dwa wydarzenia były głównym czynnikiem dla którego pozytywniej niż dotychczas spojrzałem na gry ,,udające grę na instrumentach”.

W przypadku Guitar Hero 3, Slash na okładce po prostu zrobił robotę. Jak jeszcze przejrzałem playlistę to doskonale wiedziałem, że dłużej opierać się nie da. Rozeznałem się na rynku i dowiedziałem się, że do Xboxa 360 spokojnie pasuje gitara z wersji na komputery stacjonarne. Gitara plus gra kosztowały zdecydowanie mniej niż ten sam odpowiednik na konsolę Microsoftu. Grę pogoniłem a gitarkę podłączyłem pod konsolę:)

Pierwsze wrażenie: eeeee kompletnie nic z tego nie rozumiem. Nic mi nie wychodzi, ciągle przegrywam. Jednakże, im więcej spędzałem czasu z Guitar Hero, tym lepiej mi to wychodziło i jeszcze większą frajdę przynosiło. Jak już pokochałem GH3, musiałem mieć inne części. W tamtym momencie, jedynie dostępnym był Guitar Hero 2. W późniejszym czasie wyszedł jeszcze World Tour. W ówczesnym czasie jakaś klapka w moim mózgu się przestawiła: przecież to jest rozwiązanie idealne: słucham ulubionej muzyki i w tym samym czasie oddaje się mojej ulubionej rozrywce, jaką jest granie na konsoli.

Sentyment chciał, że pierwotnie pozbywając się kilku odsłon Guitar Hero, odłożeniu gitary do opakowania, ponownie zakupiłem te gry ponieważ doskonale pamiętam jak świetnie się przy nich bawiłem.

Zabawa w Guitar Hero dała mi jeszcze jeden wymierny efekt. Otóż, w okolicach roku 2009 zakupiłem swoją pierwszą, prawdziwą gitarę akustyczną, a dwa lata później Gibsona Les Paul Studio Goldtop 🙂 Przyjemność grania na gitarze pozostała od dziś. Lubię sobie usiąść i coś poplumkać. W tym przypadku sprawdza się te powiedzenie: Gry nie tylko bawią, ale i uczą:)

Dodaj komentarz