Któż z nas nie słyszał o Gears of War? Wspaniała gra akcji stworzona przez Cliffa Bleszinskiego i pozostałą ekipę Epic Games. Gra, która weszła z nową (spopularyzowaną) mechaniką razem z drzwiami. Od premiery pierwszej części GoW minęło zarówno sporo lat jak i sporo części opowiadających historię ludzi walczących z szarańczą.

Pewnego dnia, ktoś wpadł na pomysł, by zrobić lekki skok w bok i stworzyć grę turową w uniwersum Gears of War. Od razu zapala się lampka ostrzegawcza: powodzenia w przenosinach gry akcji o takim natężeniu, w świat turówek. Jednakże, już teraz muszę stwierdzić, że KOALICJA z The Coalition oraz Splash Damage doprowadziła do wyprodukowania całkiem zjadliwego ciasteczka o smaku błota, potu i krwi! Zapraszam na recenzję!

Czym w zasadzie jest ten Gears Tactics? Jeżeli kojarzycie gry takie jak X-Com czy Fallout Tactics, to mniej więcej wiecie jakiego rodzaju jest to tytuł. Nie wiedzieć czemu, jednak mi Gears Tactics najbardziej przypomina Gorky 17. Gra turowa, w trójwymiarowym rzucie izometrycznym, umożliwiająca przybliżanie, oddalanie oraz obracanie kamery. Gra turowa…podzielona na tury. Na tury naszych Gearsów i tury Szarańczy.

Odnośnie fabuły, cofamy się na około 10 lat przed wydarzeniami mającymi miejsce w Gears of War 1. Wcielamy się w postać Gabe’a Diaza, który pomimo wątpliwej chęci, zostaje oddelegowany do wyeliminowania Ukkona, „naukowca-eksperymentatora” grającego dla drużyny Szarańczy. I tutaj pierwsze pozytywne zaskoczenie. Fabuła nie jest marnym dodatkiem do rozgrywki Gears Tactics. Twórcy zapewnili nam, graczom soczystą dawkę scenariusza.

Gears Tactics jest fantastycznie zjadliwy z jednego powodu. Twórcy zrobili wszystko, by wchodząc w zupełnie inną mechanikę, gracz który miał do czynienia z serią GoW, doskonale wiedział co do czego służy. Sojusznicy, przeciwnicy, cały oręż, a nawet klimat to perfekcyjny transport ze strzelanki, którą tak lubimy.

Cała przygoda, podobnie jak Gears of War, została podzielona na akty (3) i chaptery. Misje główne, rozwijające wątki fabularne zostały uzupełnione misjami pobocznymi. Zatrzymajmy się na chwilę przy tych drugich. W trakcie ich realizacji przyjdzie nam ratowanie rekrutów z więziennych kapsuł Szarańczy, uciekanie przed bombardowaniem i jednoczesne zbieranie walizek z ulepszeniami, przebijanie się przez pojawiające się spod ziemi (dosłownie) plugastwa czy zapewnienie zabezpieczenia surowców przez odpowiednią ilość tur. I te zadania się powtarzają, non stop. Jednak to, co czyni je wyjątkowymi i zarazem zjadliwymi jest wprowadzenie przez twórców, różnego rodzaju modyfikatorów. Na przykład, w danej misji: nie możesz używać granatów, masz ograniczone obrażenia podczas ukrywania się za zasłoną, cooldown umiejętności wynosi 6, albo do misji możesz oddelegować jedynie dwóch żołnierzy. To sprawia, że gra nie nudzi się tak szybko.

Celem zobrazowania rozgrywki pozwolę sobie napisać ,,scenariusz” kilku tur. Wchodzimy na pole bitwy we czwórkę. Mamy po 3 ruchy. Dwóch skrajnych podchodzi do osłony. Mapa odkrywa dwa wejścia. Ta dwójka ma jeszcze po jednym ruchu, zatem ustawiam overwatch nakierowany na te dwa wyjścia. Pozostałą dwójkę plasuję po środku, również za osłoną. Koniec tury. Ruch przeciwnika. Szarańcza zostaje spuszczona po lewej stronie, tam gdzie jest nasz żołnierz w trybie overwatch. Nagle z lewej wpada przeciwnik. Uruchamia się overwatch i oponent dostaje kilka kulek z obrotówki, przez co nie kończy biegu i jego działanie zostaje przerwane. Jest nie osłonięty. Z prawej przeciwnicy również atakują, jeden zginął od overwatcha prawego, natomiast drugi się jakoś prześlizgnął i postawił swojego overwatcha na naszym jednym żołnierzu, przez co jeżeli ten żołnierz będzie chciał wykonać jakikolwiek ruch (poza przeładowaniem broni), otrzyma obrażenia. Jeden z dwójki po środku jest snajperem. Używam umiejętności: strzel, jak trafisz to masz dodatkowe dwa ruchy. Dzięki temu przeciwnik, który blokował mojego żołnierza zostaje wyeliminowany przez snajpera, który dzięki umiejętności wykonał trzy strzały. Idziemy dalej. Okazuje się, że przed nami schowany jest jeden Locust. Wojak wszechstronny, posiadając 3 punkty ruchu, podbiega do przeciwnika, używa umiejętności przebicia i wykańcza plugastwo, dając każdemu z naszych po jednym dodatkowym ruchu. I tak dalej i tak dalej. Zatem jak widzicie, niby turowa gra, a jednak można się fajnie pobawić.

Zarówno zadania główne jak i misje poboczne mają prowadzić do rozwoju naszych głównych postaci oraz żołnierzy, których zrekrutowaliśmy w trakcie wykonywania tychże misji. W grze do dyspozycji jest 5 klas żołdaków: Heavy, Vanguard, Sniper, Support oraz Scout. I będzie ich sporo. Przez chwilę się gubiłem kto kim jest, ale poradziłem sobie w odróżnianiu ich za pomocą kolorów, o czym napiszę za chwilę. Wspomniane 5 klas ma do dyspozycji po 35 umiejętności każda. I to od nas zależy jak będzie wyglądał nasz zespół. Oprócz głównych postaci (a jest ich 4), gra będzie na nas w sprytny sposób wymuszała wykorzystanie innych żołnierzy. Na przykład, na jedną misję oddelegujemy Adama, Monikę, Sebastiana i Wacława. W drugiej misji mogą oni nie być do dyspozycji ponieważ…wracają z poprzedniej misji. Sprytne!

Zbieranie skrzyń, o których wspominałem wyżej, to nasz sposób na budowanie silnej armii. Każda z zebranych skrzyń będzie zawierała jakieś ulepszenie do broni/ciuchów. Dzielimy je na: Common, Rare, Epic i Legendary. Jak już pozyskamy skrzynie, po wykonanej misji możemy na spokojnie przyjrzeć się ekwipunkowi oraz statystykom i dobrać/dopasować go pod konkretną klasę i umiejętności naszego zespołu.

Twórcy, jako dodatek do naszej gry, zapewnili nam możliwość modyfikacji wyglądu i koloru naszych żołnierzy. I nie, nie mówię tutaj o kolorze skóry: ). O ile wybór fryzury, koloru włosów, owłosienia na twarzy czy blizn jest zabiegiem czysto estetycznym, o tyle możliwość pokolorowania naszych żołnierzy jest już naprawdę efektywne. Co do zasady, nasi żołnierze wyglądają podobnie. Ale dzięki możliwości nałożenia kolorów na zbroje naszych wojaków, ich rozpoznawalność na polu bitwy jest bardzo znacząca. U mnie wygląda to tak: medycy są biali, snajperzy są zieloni, tanki są niebieskie a wszechstronni są czerwoni. Taka głupotka a taka praktyczność!

Zagadnienie oprawy audiowizualnej pozostawię bez opisu, gdyż stoi ona na porządnym poziomie, zaś wpadki czy niedoskonałości w tym zakresie, nie wpływają na ogólny odbiór gry.

Zatem, czy Gears Tactics jest grą do polecenia? Jeżeli główna seria przypadła ci do gustu, na pewno się nie zawiedziesz. Mamy tutaj fajną historię i ciekawą mechanikę. Jednak muszę przestrzec: jest to gra w której przez parę minut najpierw myślimy o kolejnym kroku i staramy się przewidzieć ruch przeciwnika. Zatem akcji tutaj za wiele nie ma, jednak sukces smakuje wyśmienicie. Czasami zdaję sobie sprawę z tego, że mój mózg potrzebuje takich gier, dla polepszenia swojej kondycji.

Dodaj komentarz