W 2010 r. Platinum Games wypuszcza dość specyficzny produkt, grę Vanquish. Grę, która jednym się podobała, zaś drudzy spuścili ją w klozecie. Z uwagi na 10lecie tytułu, Platinum Games odświeżyło Vanquish i wydało ją na konsole 8 generacji. Przyjrzyjmy się jej dokładniej.

Odnosząc się do fabuły gry, trzeba stanowczo stwierdzić, że jest to najsłabszy element całej układanki zwanej projekt Vanquish. W telegraficznym skrócie: po raz kolejny armia (zd)radziecka postanawia dać pstryczka w nos Amerykanom i pokazać kto na świecie nosi spodnie. Akcja gry toczy się w dość surrealistycznym dla nas, środowisku. Jest to bowiem stacja orbitalna, stanowiąca ,,drugi dom” dla przeludnionej (może poza San Francisco ; ) ) ziemi. Wcielamy się w pewnego siebie i lekko aroganckiego Sama Gideon, którego zleceniodawcą jest ARS. Wyposażony w super nowoczesny kombinezon wojenny dołącza do żołnierzy Stanów Zjednoczonych, by ramię w ramię przeciwstawić się sowieckim planom zniszczenia. Tak więc mamy aroganckiego bohatera głównego, wojsko amerykańskie, przeciwnika radzieckiego i …sterylną stację kosmiczną, będącą od tej pory naszym polem walki. Biorąc pod uwagę, że Vanquish to gra typowo japońska to wszystko w tej grze musi być odjechane. Taki Devil May Cry i Gears of War na sterydach popitych Monsterkiem.

Sama rozgrywka garściami czerpie z elementów wypromowanych właśnie przez Gears of War. Mamy dostęp do oryginalnie zaprojektowanej broni (system przeistaczania się broni jest genialny!), stosujemy zasłony, eliminujemy z bliska. W Vanquish zaimplementowano jeden element wyróżniający tę pozycję od innych gier typu: schowaj się za barykadą i ostrzeliwuj przeciwnika. Otóż, kombinezon Sama Gideona ma możliwość szybkiego przemieszczania się (taki kombinezon z rolkami) i spowalniania czasu (bullet time z Max Payne). Wykorzystanie funkcji kombinezonu w trakcie pożogi jaka się dzieje na planszy daje fantastyczne rezultaty. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja.

Jak zerkniecie na drugie zdjęcie zobaczycie moje statystyki. Najważniejsza: czas przejścia gry. Na poziomie normalnym to około 5 godzin. Rozpocząłem na próbę poziom Hard i muszę stwierdzić, że rozgrywka zostanie wydłużona do jakichś 8-9 godzin. Czy uważam, że to krótko jak na pełnoprawną grę? O tym poniżej.

Meritum.

I teraz najważniejsze: jak prawidłowo odbierać Vanquish. Jeżeli podejdziemy do oceny Vanquish i zestawimy tę grę z takimi tuzami jak Gears of War czy God of War, tytuł zostanie doszczętnie zmiażdżony. W 2010 r., kiedy gra miała swoją premierę na konsoli Xbox360 oraz Playstation 3, Vanquish był w moich oczach takim typowym średniakiem. Takie 5/10. Trochę naciągane 5/10. Nie powalał ani oprawą graficzną, ani fabułą czy złożonością postaci. Dosłownie w niczym nie był lepszy chociażby od Trybów Wojny.

Podchodząc do tej gry po upływie 10 lat, ujrzałem jej prawdziwe oblicze. ☢Teraz włączamy wyobraźnię☢: cofamy się o 20-25 lat. W kieszeni mamy kilka żetonów i nie za wiele czasu, bo jest długa przerwa w szkole. Przy szkole mamy salon gier. Wchodzimy do starego, klasycznego salonu i przed naszymi oczami wyrasta automat do gry w Vanquish. Bierzemy w ręce pistolet i rozpoczynamy zabawę: mnóstwo szybkiej akcji, misje po 5-10 minut, krótkie przerywniki filmowe celem rozluźnienia palców. Zwróćcie uwagę, że intro, sterylność map, krótkie akty podzielone na misje, mała różnorodność przeciwników, ścieżka audio (elektroniczne rytmy podnoszące puls) zostały stworzone celowo, by gracz mógł przenieść klimat tych klasycznych salonów gier do swojego salonu domowego. I w takim stanie rzeczy gra zasługuje na bardzo mocne 8/10. Gra wręcz idealna do szybkich partyjek dla rozluźnienia.

Dodaj komentarz